Wszystko jest fazą, wszystko mija
Panta rhei – powiedział dawno temu klasyk i pewnie sam nie wiedział, że stworzył podstawową matczyną maksymę.
Drogie Mamy, zwracam się dziś do Was z optymistycznym przesłaniem! Wlewam w Wasze serca nadzieję i spokój.
Matki wyzwania
Absolutnie nie bagatelizuję Waszych zmartwień, Waszych obaw, Waszych bolączek… Wiem, że tu i teraz zajmuje Was to w 100%, że teraz to jest dla Was punkt centralny, ale… one za chwilę znikną!
Mam ogromne szczęście – otaczają mnie wokół wspaniałe mamy. Jedna z nich powiedziała mi jakiś czas temu, że każde wyzwanie przed jakim stoi mama trwa trzy miesiące*; potem na jego miejscu pojawia się kolejny problem, który kołacze się matce po głowie.
Zabawne, że o tym pierwszym błyskawicznie zapominamy, bagatelizujemy i jesteśmy gotowe na jego temat udzielać tysiąca mądrych rad. Mimo, że na początku ten temat spędzał nam sen z powiek (nieraz dosłownie J). Tak chyba musi być, tak działa mechanizm wyparcia.
Czym matki się martwią
Proszę. Teraz lista matczynych problemów, polecam sobie wydrukować, zaznaczyć własne i ułożyć w odpowiedniej chronologii:
Dziecko za krótko pije, dziecko śpi zamiast jeść, dziecko je zamiast spać, dziecko ssie za krótko/za długo. Dziecko przybiera za mało, dziecko przybiera za szybko. Dziecko nie podnosi głowy, dziecko nie obraca się na brzuch. Dziecko nie budzi się na karmienie, dziecko ciągle budzi się na karmienie. Wysypka, sucha skóra, ciemieniucha. Nie lubi w samochodzie, lubi tylko w wózku. Ząbkuje, nie ząbkuje. Ma fazę totalną mamoza, ono chyba mnie nie kocha. Nie lubi chusty, chce tylko chustę, a ja jestem wykończona. Ma gazy, nie robi kupy, robi za dużo kupy. Ma kupę rzadką. Ma katar, ma kaszel. Idzie do żłobka. Nie chce jeść pokarmów stałych, kradnie karmę nawet psu i kotu. Nie odpadł mu pępek. Krzyczy w kąpieli. Nie chce obcinać paznokci. Nie lubi na brzuchu. Śpi na brzuchu – czy to go nie zabije. Bije dzieci. Dostał czekoladkę. Nie woła siku, nie chce pieluchy. Ma atak histerii. Krzyczy przez sen. Nie chce myć zębów. Mało mówi, późno mówi. Nie mówi mama. Nie lubi fryzjera. Ściąga buty. Jakie buty. Moczy się w nocy. Ogląda za dużo bajek. Nie chce czytać. Wrzeszczy. Ma bunt dwulatka, czterolatka, sześciolatka…
Już? Znalazłaś coś dla siebie? Przez ile problemów przeszłaś? A co jeszcze przed Tobą. Wdech-wydech. To mija. Mija. Powtarzaj sobie.
Jak z tym żyć – matka w lękach, stresie, wyzwaniach…
Z matczynych bolączek są w zasadzie 3 wyjścia:
– problem sam ustąpi i na jego miejscu pewnie pojawi się jakiś nowy,
– znajdziesz sposób na rozwiązanie problemu i zostaniesz panią sytuacji, ekspertem w tej wąskiej dziedzinie,
– przyjmiesz do wiadomości, że po prostu Twoje dziecko tak ma i nauczysz się z tym żyć.
Głowa do góry, panta rhei – a i jeszcze: małe dzieci, mały kłopot, duże… Wytrwamy!
*mówię tu oczywiście o dzieciach
zdrowych, jeśli macie wątpliwości, to idźcie do pediatry i szukajcie
ratunku.