Białe pokoje, drewniane, pastelowe zabawki i bose dzieci ubrane w lniane koszuliny. Matka pijąca kawkę, w czasie gdy słodkie dzieci (już w innych koszulinach) trzy godziny śpią. Matka wykorzystuje ten czas efektywnie, przygotowuje dla rodziny chipsy z jarmużu, lub danie wege, którym mąż będzie zachwycony. Następnie matka otulona w puchaty koc prezentuje swoje nowe hybrydy, by finalnie prosić o pomoc w rozwiązaniu swojego dylematu dnia: kupić szumisia z crysensorem czy lepiej bez.
Taki obraz macierzyństwa snują przed nami instamatki.
W tym samym czasie ja siedziałam na kanapie pełnej psiej sierści, próbując zając czymkolwiek niezadowolone z faktu ząbkowania dwoje dzieci. Dzieci obute w kapcie i skarpety, wszak matka żłobkowiczków ma serdecznie dość nierównej walki z gilem, by z byle powodu puszczać dzieciaki bez butów i ryzykować kolejną, niekończącą się infekcją górnych dróg oddechowych. Dzieci miast dizajnerskich ubrań z szarego dresu tudzież lnu prezentują się w przykrótkich bodziakach, bo akurat tylko takie zostały w szafie. Siedzę dalej na tej kanapie i zastanawiam się: co u mnie poszło nie tak? Gdzie te śpiące dzieci? Gdzie ten czas dla siebie? Gdzie puchaty koc i chipsy z jarmużu?
I wiecie co? Miałam z tego powodu solidnego doła. Myślałam sobie: nie ograniam! Inne matki ogarniają, tylko ja żyję w ciągłym chaosie i improwizacji. Człowiek siedząc w domu z dwójką maleńkich dzieci ma na serio czasem dziwne myśli, ja naprawdę myślałam, że robię coś zdecydowanie nie tak. Aż pewnego dnia przyszło otrzeźwienie. Nie wiem, czy to jakaś nieco bardziej przespana noc, czy inny przebłysk rozumu, ale doszłam do wniosku, że Instragram to jednak ułuda! To u mnie jest prawdziwe życie. Zwykłe, szare i niedoskonałe.
Teraz Instragram służy mi do rozrywki. Lubię patrzeć na ten odrealniony świat. Żadna, szanująca się matka nie ubierze trzylatka od stóp do głów na biało – takie rzeczy tylko na Insta, proszę Państwa. Instagram nie ma problemu z bosymi stopami nawet w sezonie grypowym. Wazon z tulipanami na stoliku nocnym dwulatki? Proszę bardzo! Ład i porządek w pokoju dziecięcym? Mamy to! Zabawki li tylko edukacyjne i pastelowe? Serio!
Nie zrozumcie mnie źle, to nie tak, że ja zazdroszczę. Ja po prostu nie widzę sensu w przedstawianiu tak lukrowanego świata. Życie tak nie wygląda, zwłaszcza życie młodej matki. Instamatki to sposób na życie, nie rzadko pewnie na zarabianie pieniędzy. Dziewczyny, super, że się Wam udało! Fajnie, że możecie godzić opiekę nad dziećmi z taką właśnie nietypową formą pracy. Nie wiem tylko czy w tym wszystkim udaje się znaleźć balans pomiędzy mieć a być.