Rodzi się dziecko i myślisz: rok! Cały rok w domu! Bliźniacze matki nawet myślą: ha! 15 miesięcy! Szybko jednak okazuje się, że czas rusza z kopyta i pora myśleć o powrocie do pracy. Mało kto może pozwolić sobie na urlop wychowawczy, zwłaszcza Ci, którzy radośnie zaciągnęli kredyt hipoteczny, im pomysł o wychowawczym nawet do głowy nie przychodzi.
Im szybciej zaczniemy myśleć o tym, komu powierzyć opiekę nad potomstwem, tym lepiej. Na miejsca w placówce się czeka, oj tak!
Opcje są trzy:
- Dziadkowie,
- Niania,
- Żłobek (są jeszcze kluby malucha, ale one odróżniają się od żłobka często tylko mniejszą ilością formalności w jego prowadzeniu, dlatego wrzucam do jednego worka).
W naszym wypadku opcja pierwsza nie wchodzi w grę. Zatem żłobek czy niania?
Dodam, że dawno, dawno temu ludzie którzy oddawali dzieci do żłobka jawili mi się jako (tu będzie eufemizm) jednostki pozbawione empatii i uczuć. Dorosłam, zestawiono mnie z prawdziwym życiem i… sama oddałam dzieci do żłobka. Na liście za i przeciw zdecydowanie więcej przemawiało za żłobkiem. Nie wierzycie? Oto argumenty:
Gdzie te nianie?!
Niania zawsze wydawała mi się rozsądniejszym rozwiązaniem, ale stanęłam w obliczu wyzwania prozaicznego: skąd taką nianię wziąć?! Oczywiście z polecenia. Gorzej, jak nikt nie poleca, nie ma doświadczenia, nie zna takiej pani. W moim wyobrażeniu niania to ktoś zdecydowanie więcej niż „pracownik najemny”, to członek rodziny. Robienie castingu jakoś mnie odstraszało, przecież tak nie szuka się rodziny. Na moim horyzoncie nawet nie przemknął cień kandydatki idealnej: nie za stara, nie za młoda, nie taka, co sama zaraz babcią będzie i porzuci potomstwo me celem wsparcia rodziny własnej. A jak już bym ją znalazła, to czy ona nie wyjedzie za granicę? Nie rozkocha w sobie moich dzieci, a potem odejdzie z dnia na dzień, zostawiając mnie w punkcie wyjścia i z parą złamanych serc w pakiecie? Czy będzie wyznawała moje wartości? Czy będzie potrafiła nie karać dzieci, nie ustawiać ich po kątach? Czy by zyskać chwilę dla siebie nie da dzieciom ukradkiem czekolady?! Czy nie będzie serwować młodzieży przez bite 8 godzin kreskówek?! Jak sprawdzić jej pracę – kamery? Przecież to niemoralne i nielegalne!
No i przecież doskonale wiem, że zasada stara jak świat obowiązuje nadal: albo tanio, albo dobrze. Więc jak ustalić wysokość zapłaty?! Mam taki talent do rozmawiania o pieniądzach, że gotowa byłabym umówić się na kwotę równą swojej pensji , dorzucić 500 plus i prywatną opiekę medyczną w gratisie!
Wiem, że za chwilę odezwą się głosy, że Wam udało się znaleźć taką panią, że Wasza Pani Marysia, Halinka czy inna Małgosia to anioł – nie człowiek – ja tego nie neguję! Macie szczęście w takim układzie, kochajcie i szanujcie Wasze nianie dalej, kwiaty i pralinki na imieniny im kupcie. Ja jednak biorąc pod uwagę ilość niewiadomych w tym rozwiązaniu, musiałam szukać żłobka.
Czyli żłobek
Opcja żłobka otwiera furtkę na kolejną decyzję: prywatny czy państwowy? Na miejsce w żłobku państwowym się czeka, więc warto aplikować dużo wcześniej. Jeśli przerażają Was zaś opłaty za żłobek prywatny polecam wybrać taki, który ma miejsca dofinansowane z miasta (tak przynajmniej jest w Poznaniu). No i teraz moment najtrudniejszy: trzeba wybrać. Jak?
W miarę blisko domu, najlepiej z polecenia, opierając się na opiniach sąsiadów, znajomych. A najlepiej przed aplikacją tam pójść. Dlaczego? Sprawa jest prosta! Wg mnie żłobki i w ogóle placówki opiekuńczo-wychowawcze dzielą się nie na te państwowe czy prywatne, ale na te, którym się chce i na te, którym się nie chce. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że żłobek może dziś założyć prawie każdy, jest to źródło utrzymania jak każde inne. Warto zatem sprawdzić, czy osoby, które je prowadzą, mają do tego pasję i wiedzę. Ja zanim wybrałam naszą placówkę byłam w dwóch innych miejscach. Nie byłam chyba klientem łatwym, raczej typ matki-wariatki: dzieci piersiowe, słabo śpiące i od razu w podwójnym pakiecie. No i byłam raczej z tych pytających, co i Wam gorąco polecam. Bo jeśli na pytanie: jak wyglądają zajęcia przed południem, słyszę odpowiedź – ciocie codziennie proponują coś ciekawego, a jak dopytuję co- słyszę, że coś ciekawego, to jakoś tracę wiarę, że to i ciekawe i rozwijające.
Warto też sprawdzać, czy na stronie internetowej opisane są metody pracy, zasady wyznawane w danym miejscu. Część żłobków zdradza się od razu, deklarując na stronach www, że zajęcia prowadzone są tylko w najstarszych grupach. Co to oznacza? Że młodsze dzieciaki mają zapewnioną elementarną opiekę: mają sucho, są najedzone, ululane do snu, ale specjalnych atrakcji nikt im nie proponuje. Ot, taka przechowalnia dla małych ludzi. Nie polecam.
Chyba pomyślałam o sobie. A to sukces!
Po czasie doszłam do wniosku, że wyboru żłobka dokonałam trochę z myślą o sobie. Niemożliwe? Wychodząc rano z dziećmi do żłobka nie muszę się martwić, czy przygotowałam im i niani wystarczającą ilość przekąsek (a jak wiecie gotowanie wieczorami obiadu dla rodziny to i tak akcja logistyczna), czy niania ma kawusię i czy moja bielizna osobista jest dokładnie schowana w szufladzie. Nie muszę się martwić, że osoba trzecia w domu, a łóżko nie jest idealnie zaścielone. O ładzie w domu w ogólne nie wspominając. Jest mi dobrze z tym wyborem i Wam też takich decyzji życzę!
„Wg mnie żłobki i w ogóle placówki opiekuńczo-wychowawcze dzielą się nie na te państwowe czy prywatne, ale na te, którym się chce i na te, którym się nie chce.” – bardzo mądre zdanie! Jako pedagog, mąż Dyrektorki (a wcześniej niani i „szeregowej” opiekunki ) i współwłaściciel niepublicznego żłobka w Krakowie, podpisuję się rękami i nogami;) Myślę, że aktualnie większość niepublicznych placówek stara się wzbogacać ofertę. Czasy żłobków – przechowalni już chyba minęły! W żłobku dziecko ma niepowtarzalną możliwość by oswajać się i socjalizować z innymi. Uczyć może nie tyle samodzielności, co budować pod te naukę solidne fundamenty.
Niestety nadmiar często niesprawdzonych źródeł informacji, nie ułatwia Rodzicom wyboru. Wielu zakłada z góry, że oddając dziecko do żłobka robi mu krzywdę, staje się „wyrodnym” rodzicem. Proszę mi wierzyć, że panie w żłobkach (przynajmniej tych sensownych), mają doskonałe przygotowanie zawodowe, doświadczenie i choćby kursy pierwszej pomocy dla niemowląt. Bezpieczeństwo Najmłodszych jest też oczkiem w głowie mądrego właściciela. Ujmę to brutalnie: na nic inwestycja w reklamę, przystosowanie lokalu do restrykcyjnych przepisów, zatrudnienie kadry, skoro wystarczy jeden wypadek z winy infrastruktury czy niedostatecznej opieki, by żłobek stracił renomę, a rodzice złożyli wypowiedzenia.
Bardzo dziękuję za ten głos! Fajnie wiedzieć jak to wygląda ” z drugiej strony”. Życzę sukcesów motywacji do dalszej pracy!